11 lis 2014

Czołgi

     „Jeżdżenie czołgiem i strzelanie” – tak w skrócie można podsumować wyobrażenie o wojsku statystycznego, nieinteresującego się tą tematyką obywatela. Na te aspekty stawiają również uczelnie wojskowe w swoich filmach promocyjnych, chcąc zachęcić młode osoby do przekroczenia ich progów. Od samego początku nauki kładzie się nacisk na przyswajanie zagadnień zarówno ogólno wojskowych, jaki i specjalistycznych. I choć włączenie do programu studiów przedmiotów z dziedziny zarządzania organizacjami daje podstawy teoretyczne do kierowania ludźmi, to jednak słowo – klucz to właśnie „teoria”. Rozwijanie umiejętności interpersonalnych i komunikacyjnych przyszłych dowódców gdzieś umyka. 

    Nieliczne zajęcia podejmujące temat zagadnień psychologicznych i kompetencji miękkich stają się dla podchorążych źródłem irytacji lub okazją do skupienia uwagi na innych czynnościach. Podczas moich studiów popularne były krążące wśród podchorążych opowieści o pewnym wykładowcy, który wprost nazywał swój przedmiot „zapchajdziurą”, a zajęcia prowadził urządzając sobie „mruczankę” do losowo wybranego przedmiotu znajdującego się na sali wykładowej, z 1,5–godzinnego odrętwienia wyrywały podchorążych tylko zbawienne stwierdzenia: „To jest nieważne. To też nie jest potrzebne… ooo, to też jest na tej prezentacji?” 

    Badania ankietowe przeprowadzone wśród żołnierzy – misjonarzy wykazały, że najważniejsze umiejętności dowódcy to: zdolność nawiązania relacji (jedności) z grupą podwładnych, wzajemnie zaufanie, umiejętność motywowania i opanowanie, czyli kompetencje miękkie. Wiedza ogólnowojskowa i specjalistyczna zostaje weryfikowana w toku służby. I to czasami brutalnie weryfikowana. Nie chcę umniejszać jej roli, gdyż znajomość zagadnień z dziedziny wojskowości jest niezbędna żołnierzom. Ale daje tylko podstawy – bazę, która ulega rozbudowie w starciu z jednostkową rzeczywistością, do której specyfiki działania trzeba się dostosować. A jak to wygląda w praktyce? Mój dobry znajomy, młody, świeżo upieczony podporucznik przyszedł na swoją pierwszą jednostkę – musiał stanąć przed ludźmi dysponującymi większą od niego wiedzą specjalistyczną i doświadczeniem, a następnie kierować nimi. Od jego umiejętności i postępowania zależało czy zasłuży na szacunek i zaufanie. Początkowa rezerwa zaczęła mijać, gdy żołnierze zdziwieni zauważyli, że dowódca wstawia się za nimi, interesuje ich życiem i nawet razem z nimi dba o swój czołg. Ale przez to, że wymaga od siebie, może wymagać od swoich ludzi. Nie są to czcze słowa – zespół i zaufanie – tylko solidna podstawa dająca poczucie bezpieczeństwa podwładnym w czasie wykonywania działań. Zaufanie to jest obustronne. Podwładni wiedzą, że dowódca troszczy się o nich, a dowódcy mają ufność w ich wyszkolenie. 

    Dowodzenie drugim człowiekiem to trudne zadanie niosące ze sobą ogromną odpowiedzialność, dlatego warto dołożyć szczególnych starań w rozwój umiejętności interpersonalnych przyszłej kadry dowódczej. Jak można ocenić, kto jest dobrym dowódcą? Według jakich wskaźników? Skuteczności wykonania zadania? Wypastowanych butów i ściągniętych pasów? Czy może kluczowy jest czynnik ludzki? „Jeżdżenie czołgiem i strzelanie” to niewielki element wojska i może warto o tym pamiętać.